Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 15 grudnia 2011

Santa Lucia i ostatni dzień w pracy przed świętami...

Trzynastego grudnia przypada w Norwegii dzień Świętej Łucji, czyli po ichniemu Santa Lucia. Święta Łucja, która nie chcąc porzucić swojej wiary, pozbawiła się oczu, stała się patronką dnia uchodzącego za najkrótszy dzień w roku.
Ach, ile było emocji! Każde dziecko ubrane zostało na biało(czasem po prostu w białą koszulę taty), w ręku trzymało zapalone światełko...jeszcze ostatnia próba piosenki i....tradycyjny pochód małych aniołków śpiewających cienkimi głosami "Santa Luciiiiiaaaa". Słodko. Wzruszyłam się. Potem mały poczęstunek z rodzicami i do domu.
Tak to mniej więcej wyglądało...


Ostatni dzień w pracy przed świąteczną przerwą przyniósł za to kilka zabawnych sytuacji. Pamiętajcie rodzice, aby swoim synkom nie kupować pod żadnym pozorem nic rózowego! U mnie w przedszkolu jeden chłopiec dostał w spadku po starszej siostrze różowe spodnie przeciwdeszczowe.....oczywiste zatem, ze inni  zaczęli przezywać go: dziewczyna!!!Chcąc załagodzić sytuacje powiedziałam, że ja tu nie widzę żadnej dziewczyny, bo akurat jedyną dziewczyną jestem tu ja. Na co reszta: być może....ale chyba strasznie starą dziewczyną!!!! ( kjempe gammel jente)

Dzień miał się ku końcowi, ostatnie dziecko czekało w  kolejce na odebranie przez rodziców. Nagle woła mnie i dokładnie w tych słowach oświadcza: Przypuszczam, że narobiłem w spodnie.....Przypuszczenia okazały się prawdziwe....

Za dwa dni podróż do Ojczyzny, wiec pewnie nic nie napisze aż do sylwestra. Trzymajcie się ciepło i Wesołych Świąt!

poniedziałek, 5 grudnia 2011

na Warszawę!

Moi Drodzy jutro we wściekle wczesnych godzinach porannych samolot linii Wizz Air zabiera mnie do Warszawy. Ciesze się niezmiernie, bo nie dość, że spotkam się z koleżanką( a być może i dwiema) to jeszcze będę miała zajęcie na długie zimowe wieczory....och!
Zaczęłam przyjemnie, ale tak naprawdę jestem niewymownie wkurzona ponieważ nie dostałam wypłaty!!!Mimo zameldowania sprawy nie uzyskałam żadnych informacji, a teraz ( po ponad tygodniu od terminu) moja przemiła szefowa nie raczy nawet odbierać telefonów(zresztą to u niej norma, zero odpisywania, zero odbierania). Na moim koncie, jak można się spodziewać, zionie wielką pustką, a oglądanie dwucyfrowych liczb nie jest moim ulubionym zajęciem...tak, tak moi drodzy....kraina miodem i mlekiem płynąca....

piątek, 25 listopada 2011

Nowa łazienka!

Nie było mnie jakiś czas, co wcale nie oznacza, że się leniłam i nie chciało mi się pisać...chciało! Tymczasem nie było warunków. Dom wyglądał jak po ataku bolszewików i przez tydzień aby dostać się z punktu A do punktu B trzeba było, z gracją laboratoryjnego szczura, pokonywać masę przeszkód (kartony, szafki łazienkowe, umywalka w przedpokoju itp). Biedny, dzielny W po powrocie z pracy do nocy ciął, kleił, fugował przy akompaniamencie "dobrych rad i pomocnych komentarzy" nadpobudliwej autorki, która skakała wkoło, wierząc głęboko, że robota ani drgnie bez jej pomocy....
Szczęściem w tydzień udało się wszystko skończyć i w końcu można,  nad wyraz luksusowo, zażyć kąpieli- człowiek docenia takie małe przyjemności dopiero w obliczu ich braku....
Voila! Pełen przegląd prac remontowych oraz klasyczne przed i po;)))


Zielona płytka rocznik 75


W i dłuto wkraczają do akcji

Łazienka gotowa na przyjęcie nowych płytek

Nowe, białe kafle 60/30 wybrane przez moi;))


Widać postępy....
Na podłogę poszła czarna, szklana mozaika.....


.....i szara fuga na ścianach i podłodze.

ta da!

tyle na dziś....idę do wanny...;P

czwartek, 17 listopada 2011

renova design reaktywacja

Nie będzie dziś o dzieciach, pogodzie, ani o stolikach- wszystko już wiecie;)
Najprawdopodobniej wybieram się niebawem z wizytą do stolycy naszej Ojczyzny, by zająć się na powrót czymś co uwielbiam, a mianowicie projektowaniem. Koleżanka wraz z partnerem zakupiła chałupę słusznej wielkości w stanie surowym i potrzebuje pomocy przy urządzaniu- strzygę uszami i rytmicznie przytupuje....stan surowy...bajka!
przedstawię zatem kilka moich starych projektów...enjoy




poniedziałek, 7 listopada 2011

Polska, szalone dzieci i oko

Zamarudziłam, wiem, ale już jestem. W międzyczasie (prof. Miodek by mnie ochrzanił za to sformułowanie) byliśmy na chwilkę w Polsce. Trzy dni to stanowczo za mało, żeby się wyluzować i załatwić wszystko co by się chciało, wiec pokrótce- odebranie auta z warsztatu, zakupy, rodzina razy dwa, dentysta, znajomi i wieczorna hulanka po klubach, a potem już tylko hop na prom i po 20 godzinach podroży znów w Oslo.
A w Oslo...od razu po powrocie do pracy i muszę przyznać, że dzieciaki dawno nie dały mi tak w kość jak w zeszłym tygodniu...istne piekło. Wydaje mi się , ze to reakcja łańcuchowa...jedno ma zły humor, zaczepia kolejne, one się denerwują, a potem już tylko wojna na wszystkich frontach....i ja biedaczka w środku tej batalii. Głowa bolała mnie 2 dni i głęboko zastanawiam się nad posiadaniem własnych!








Na koniec jakby tego było mało mój ukochany W wykonywał pewne prace budowlane bez użycia okularów ochronnych( BHP kochanie!!) co zaowocowało uszkodzeniem rogówki, nocną wycieczką na legevakt ( 3 h czekania, załamanie nerwowe i powrót do domu bez porady lekarskiej).  Po dwudniowym siedzeniu w domu z zalepionym jak u śmietnikowego kota okiem nastąpił długo wyczekiwany happy end-cudowne ozdrowienie. Amen

poniedziałek, 24 października 2011

Konsert

Postanowili my z W zażyć trochę kultury i wybraliśmy się na koncert Siverta Høyem'a, który w sobotę grał w Oslo. Sivert jest postacią charyzmatyczną, znaną przede wszystkim jako wokalista  zespołu Madrugada. Po śmierci jednego z członków zespołu w roku 2007 rozpoczął karierę solową. I dobrze, bo głos ma chłopak ofiarowany przez samego Boga na wysokościach! Jednakże dobrych piosenek w repertuarze jakoś brakuje. Koncert nie powalił mnie na kolana, końcówka i bisy zdecydowanie najlepsze, wiec zostawił dobre wrażenie. Co mnie jednak zaskoczyło to niewiarygodne chamstwo wśród publiczności! Przejście do ubikacji graniczyło z cudem, gdyż pewne osobniki zacięcie stały na schodach(jedynym ciągu komunikacyjnym) i nie chciały się przesunąć, skończyło się klasycznym "cat fight" (bez mojego udziału na szczęście)- kobiety najzwyczajniej w świecie lały się po pyskach- utrolig!!! Mam nadzieje, ze była to po prostu zła koniunkcja Marsa do Saturna, a nie jakaś zwyczajowa praktyka....


tymczasem piosenka Siverta z najnowszej płyty....


Miłego poniedziałku!!!

sobota, 15 października 2011

oj jesień

No Moi Drodzy, coś za mało było marudzenia ostatnio, wiec dorzucam do pieca! Pełnia księżyca była wyjątkowo dokuczliwa w tym miesiącu, ponadto zbiegło się to z pogorszeniem pogody na typowo jesienno-zimową (choć właściwie czego innego można się spodziewać po październiku) i najzwyczajniej w świecie mam wszystkiego dość!
Mój nowy stolik wystawiony na finnie się nie sprzedaje, a tych bejcowanych nie mam jak robić, bo zdaje się, że razem z W podebraliśmy wszystkie ładne palety w całym Oslo i niebawem, jak tak dalej pójdzie, będziemy jeździć do Asker albo Moss!!!
Dodatkowo ucięto mi jakieś dni w pracy i pracuje mniej, mam więcej wolnego czasu i mogłabym coś podziałać artystycznie, tymczasem jakoś chęci i materiałów brak, co powoduje, ze jestem jeszcze bardziej z siebie niezadowolona i tak właśnie nakręca się spirala bezsilności!
Jedyny pozytywny moment miał miejsce w czwartek kiedy to w piękny,słoneczny, ciepły dzień wybrałam się do miasta pozałatwiać brakujące papiery. Dostałam zezwolenie na bezterminowy pobyt w Norge ( wszyscy chyba teraz dostają) i dodatkowo założyłam sobie konto-co było fajnym przeżyciem, bo gadałam jak stara po norwesku, żarciki, bajery, zero problemów, wielce przyjazna atmosfera;))) Jednak mityczny rok działa-po roku człowiek jakoś wrasta w klimat-przestałam pękać.
Ponieważ nie robiłam ostatnio żadnych zdjęć, zaniedbuje się wiem,tylko muzyczka tradycyjnie- cudna Nosowska!

czwartek, 6 października 2011

Kolejna odsłona stolika

Ufff, dziś mam wolne od pracy i biznes stolikowy od razu ruszył z kopyta. Razem z W, który obecnie zaraził się ode mnie i siedzi w domu posmarkując smętnie, zabraliśmy się dziś dzielne do roboty. Dwa są w produkcji, a jeden udało się ukończyć. Pewnie dla większości z Was to już nuda i właściwie wszystkie niczym się od siebie nie różnią, ale dla mnie każdy nowy kształt to wielka radocha i satysfakcja, gdy się sprzeda.
Ogłaszam więc kolejną odsłonę pallebord;))







To tyle na dziś, zdjęcia już na finn'ie, więc pełna nadziei zaczajam się przy telefonie i łakomie spoglądam na skrzynkę mailową...;PP

piątek, 30 września 2011

zmogło

Nie pisałam, bo albo byłam w pracy, albo szykowałam kolejny stolik do sprzedaży. Beklager;)))
Natomiast teraz zdycham w łóżku i zużywam niezliczoną ilość chusteczek do nosa. Zaziębiłam się, bywa, szczególnie jak większość dnia przebywa się na mroźnym, północnym powietrzu....
W pracy już coraz lepiej, nie jestem wycofana tak jak na początku, ale staram sie przejmować inicjatywę i niechybnie zmierzam w kierunku stania się postrachem dzieci!!! Rozpuszczone są tu te maluchy. Muszą dostać małą dawkę polskiej kindersztuby!!Na zdrowie im wyjdzie...oczywiście nie mowie tu o jakimś pokrzykiwaniu, ale twardym wymaganiu odpowiedniego zachowania;)

Dziś do załatwienia już tylko policja i zaświadczenie, ze nie jestem "child molester" i mogę pracować w przedszkolu. Jutro natomiast spotykam sie z O w jej nowym mieszkaniu i mam zamiar bawić sie świetnie popijając winko, a nie smarkać i prychać....oby!

poniedziałek, 19 września 2011

Jak po Pardubickiej...

Pierwszy dzień w pracy zaliczony, jestem wykończona jakbym przebiegła maraton. Nie wiem czy bardziej psychicznie czy fizycznie, w każdym bądź razie po powrocie obaliła ja się żem jak kłoda...
Nikt mi specjalnie nie pomagał, nie mówił co mam robić, zostałam zostawiona sama sobie, w połowie dnia zrobiłam sie smutna, ale już za chwilę znów wstąpiła we mnie energia...Dzieci jak to dzieci, niektóre miłe i słodkie, niektóre mniej, wiec trzeba zachować spokój i nie dać się sprowokować...


oto moje miejsce pracy!



Dla złaknionych informacji  w sprawie stolików informuję, iż idą jak woda i nie nadążam z robotą!!! W sobotę poszedł jeden, wczoraj następny, póki co na stanie widnieje zero sztuk, wiec muszę sie szybko zabrać do roboty, chyba, ze dzieciaki mnie wykończą!

czwartek, 15 września 2011

A to ci dopiero!

Moi drodzy oświadczam, ze po 11 miesiącach w Norwegii skromna dziewczyna z Gdańska( po godzinach dzielny monter stolików) dostała w końcu pracę i zaczyna w poniedziałek. Wznieśmy wiec puchary i gromko krzyknijmy HURAAAAAAA

piątek, 9 września 2011

Uwaga, chwalę się!

Po wykonaniu i sprzedaniu pięciu białych stolików nastąpiło znużenie i musiałam wymyślić coś nowego.... i  oto  jest. Oczywiście znów jest to pallebord, ale inny, nowy, świeży! Sami oceńcie! Został niezwłocznie wrzucony na stronę do sprzedania, ciekawam czy będzie odzew i jak szybko się sprzeda, o ile w ogóle;)





Palety są oryginalne, nic nie cięłam ani nie przerabiałam, po prostu trafiły sie takie dziwne, kwadratowe;)
Miłego weekendu!

piątek, 2 września 2011

smuuutek

Możecie uwierzyć???zbliża się jak nic moje kolejne załamanie nerwowe, znów będę kwilić biednemu W w rękaw, palić setki papierosów i rozmyślać nad sensem istnienia....
Byli my w Chorwacji, wszystko ładnie, pięknie, widoczki urocze, woda szmaragdowa, słit foty na fejsa poczynione i co z tego????!!! Wróciłam i nadal nie mam pracy, wyniknęło jeszcze kilka mało przyjemnych spraw z rodakami na obczyźnie(dlaczego mnie to nie dziwi?) i ogólnie samopoczucie raczej pod kreską...
Dziś odbyłam znów wycieczkę po Oslo by poroznosić moje CV i jedna pani kierowniczka pocieszyła mnie wiadomością, że na stanowisko o które się ubiegam mają 168 aplikacji jak dotąd, a jeszcze nie zamknięto procesu rekrutacji...słodko!
Z nerwów pocięłam jedną europaletę w poszukiwaniu innej formy i właściwie wyszło coś całkiem sensownego, a mianowicie stolik pod telewizor...jeszcze nie skończony, wiec prezentacja za kilka chwil dopiero, ale jestem zadowolona.
Inna miła wiadomość to to, że właścicielka mojego ostatniego dzieła(patrz post "wyzwanie") napisała mi maila, ze oboje z partnerem są absolutnie zakochani w moim stoliku i czy nie robię również innych mebli....kochana, zrobię co zechcesz!
Nie będzie zdjęć, bo jestem nie w nastroju, tymczasem piosnka.



czwartek, 1 września 2011

Wróciłam!

Dzień dobry moi drodzy!

Nie było mnie długo, wiem, biję się w pierś i obiecuje, ze niebawem rozpocznę pisanie w swoim normalnym trybie...póki co powiem tylko, ze Chorwacja jest super!!!;)

piątek, 12 sierpnia 2011

;))

Kupiła przy ochach, achach i okrzykach: Helt perfekt! Utrolig pent! i kilku westchnieniach jak to jest w norweskim zwyczaju...;D
Cieszę się;)

wyzwanie

Dostałam kilka dni temu zamówienie na stolik z europalet, ale w zupełnie innym kształcie niż zazwyczaj. Ponieważ W ma teraz wolne zgodziłam się na dość krotki termin, choć było z nim wiele roboty. Sama nie dałabym rady-never!
Przedstawiam krótkie sprawozdanie z prac i finalny efekt, mam nadzieję, ze zamawiającej również sie spodoba i że go kupi!!!bo jak nie, to naprawdę sie zdenerwuje!!

autor przy robocie;)

 wersja wstępna


ostateczny efekt;))
Wiadomość z ostatniej chwili!!! Nie uwierzycie!!!Ktoś ukradł moje zdjęcia stolika z moim logo i wstawił jako swój obniżając cenę o 100 kr...no granda!! Wkurzyłam sie nie na żarty, krew jaśnista mnie zalała, napisałam dwa maile, do tego gościa i do finn'a i czekam...przyczajony tygrys, ukryty smok gotowy do ataku!

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

tylko taka mała depesza

Wiem, ze powinnam coś napisać tymczasem powróciłam z wojaży i właściwie już z utęsknieniem oczekuje na następne;))
W Polsce przywitała mnie cudowna pogoda, opaliłam się, zdążyłam ustalić szczegóły urodzinowego prezentu dla W i pospotykać się z dawno niewidzianymi przyjaciółmi. Ogólnie, tak jak zazwyczaj po 3 dniach mam dosyć i chce wracać do domu, tym razem było naprawdę cudnie. Wróciłam radosna i wypoczęta.
Z nieprzyjemnych informacji- przy przelewie zagranicznym na IBAN(zaliczka na pobyt w Chorwacji) zeżarło nam w sposób wyjątkowo zuchwały dwadzieścia kilka euro...podobnoż jakieś prowizję, a na moje oko to normalna granda! Uważajcie Moi Drodzy....darmowe konto darmowym kontem, a potem płać frycowe...;(

sobota, 30 lipca 2011

wracamy do normalności

Właściwie Moi Drodzy to już ostatni dzwonek żeby napisać posta, bo pojutrze wyjeżdżam do Polski na kilka dni i z pewnością nie będę miała mocy, możliwości i ochoty aby pisać cokolwiek...zresztą bez mojego komputera i klawiatury nie zabieram się za nic...
Emocje ucichły, wiec możemy porzucić dziennikarstwo( nie bez przyjemności) i oddać się na powrót stolarsko-remontowo-kuchennym tematom. Ufff.
Dobijamy do 1000 odwiedzin  moi mili, nie sadziłam, ze nastąpi to przed 2020 rokiem, wiec pozostaje w zdziwieniu i rozdziawiam szczękę jak świąteczny karp.
Tydzień temu w moim skromnym domku odbył się kolejny mały remoncik, w ruch poszły wałki i pędzle oraz kilka litrów białej farby. Pomalowana została również SZAFA. Dla niektórych może to być jeno li tylko zwykła szafa, natomiast dla mnie to jest niezmiennie ta SZAFA i pomalowanie jej na biało poprzedzone było miesiącami rozmyślań.
Kilka zdjęć nie najlepszej jakości zatem dla okraszenia....mi się podoba, jest czysto, jasno, pięknie;)

 salon przed


 salon po (zdjęcie jakieś koszmarne, wygląda chyba gorzej niż przed hihi)


chciałam dać standardowo"przed i po", natomiast nie mam zdjęć szafy sprzed metamorfozy, powiem zatem tylko, że była klasycznie ciemno brązowa.
Przeraziłam się, zdjęcia robione wieczorem nie oddają klimatu wnętrza! Jutro zrobię nowe i wkleję! Słowo harcerza!

niedziela, 24 lipca 2011

Żałoba

Dziś z W wybraliśmy się do centrum, przede wszystkim po to, aby podobnie jak setki innych, zapalić świeczki w katedrze, a także po to by wypowiedzieć się dla polskiej TV( moja dobra koleżanka jest korespondentką i poprosiła nas o tzw. kilka słów do mikrofonu).
W metrze i pociągu atmosfera smutku, ludzie mówią przyciszonymi głosami, mało kto sie śmieje...Samo centrum za to pełne ludzi, pełne również żołnierzy z ostrą bronią i zagranicznych dziennikarzy.
Nie będę dziś opisywać nowych informacji pojawiających się w lokalnej prasie, ale jest jedno co mnie wkurza ogromnie....ten cały Anders Breivik jutro będzie zeznawał, poprosił o otwarte posiedzenie sądu, będzie wiec mnóstwo prasy itp...spełni się tym samym wszystko to co sobie zaplanował, stanie się niemal gwiazdą! Norweski sąd może go skazać jedynie na 21 lat( zdaje się ze to maksymalna kara tutaj), posiedzi sobie w eleganckiej celi do pięćdziesiątki, trzaśnie w międzyczasie książeczkę ( jakieś swoje Mein Kampf), zarobi furę koron i wyjdzie jako jeszcze względnie młody facet-moim skromnym zdaniem powinni go ustrzelić jak kaczkę jeszcze na tej wyspie...amerykańskim sposobem, bez głaskania po główce...
Co sie stało z moim blogiem???a było tak niewinnie....


polski akcent wśród kwiatów i zniczy złożonych pod parlamentem

tłumy pod katedrą



Tyle na dziś Moi Drodzy! jutro podobnoż facjata ma pojawi sie w TV...o zgrozo!

piątek, 15 lipca 2011

letnia posucha

Społecznego odzewu nie ma, ale cóż to...piszę.
Lata nie ma i chyba nie będzie, znów się przeprosiłam ze skarpetami z froty i dresiwem, bo naprawdę 15 st C to nie jest komfortowa letnia temperatura! Wczoraj udało nam sie z W chwycić trochę słońca. Wybraliśmy sie na plażę w Sandvice.  To co zawsze mnie zachwyca tutaj, to klimat nadmorskiego kurortu w miejscach zupełnie niespodziewanych....podejrzewam, ze to przez niezliczoną ilość łódek i żaglówek pływających po fiordzie...urocze...



 Dość zabawne jest to , ze pisze o niezliczonej ilości łódek, a na zdjęciach ani jedna się nie załapała....zonk;)

Z najnowszych doniesień stolarskich, to wczoraj przyjechała kobitka odebrać stolik nr 2 i w miłej pogawędce stwierdziła, że na necie nie widziała żadnego stolika, który byłby ładniejszy od mojego...miód na moje uszy!
A poza tym moi drodzy, niewiele się dzieję....letnia nuda i dłużyzna...z tego miejsca przepraszam zatem za jakość postów, ale jak mówi stare przysłowie: z gówna bata nie ukręcisz, tudzież inne powtarzane przez mojego promotora na studiach: Drogi studencie! z głowy, czyli z niczego, wiele nie napiszesz!

czwartek, 7 lipca 2011

grrrrrrrrrrreit

Właściwie to jest już całkiem nieźle....Stolik nr 2 sprzedany, a na stolik nr 3 mam już dwóch oczekujących klientów( nie spinam się i nie oczekuję zbyt wiele, przecież zawsze mogą powiedzieć, supert, flott, greit, ale wcale go nie chcę)
Poza tym byłam znów z W na wycieczce po przedszkolach i jakoś to dobrze na mnie wpłynęło, no i wreszcie kolejna rzecz-planowanie wakacji!!!Mamy pojechać z siostrą W i jej nowym ukochanym. Wybraliśmy Chorwację, okolice Splitu i Trogiru. Przez dwa ostatnie dni miałam tu więc centrum dowodzenia wszechświatem, pisałam dziesiątki maili, tyle samo odbierałam, codziennie czaty i ustalanie szczegółów tak, aby wszyscy byli zadowoleni. Znalazłam apartament za 15 euro za osobę za noc i jestem bardzo zadowolona. Uwielbiam ciąć koszty i wszelkiego rodzaju okazje, wiec, przez 3 ostatnie dni byłam w swoim żywiole...załatwianie, obliczanie, targowanie się itd.
Pracy nadal nie mam i się jakoś chyba nie zanosi...pewnie będę musiała poczekać do września, ale czuję w kościach, że niebawem coś się zmieni, praca będzie, nauczę się norweskiego jak autochton w pół roku i zacznie się inne, zabiegane życie;)
Czym byłby post bez zdjęcia???Niczym!
Z braku fotek ilustrujących powyższe wydarzenia, mam tu sprawozdanie z małego remonciku w moim kibelku. W stanął na wysokości zadania i w dwie godzinki położył kafle w WCecie, który był moją zmorą i najbrzydszym pomieszczeniem w chałupie....teraz wygląda niebo lepiej....;D


W kładzie kafle na paskudne linoleum o kolorze marchewkowych wymiocin, więc już wiecie dlaczego nienawidziłam tego kibelka....

piątek, 1 lipca 2011

biadolenia ciąg dalszy...

Naprawdę, ale to naprawdę chciałabym napisać coś pozytywnego!ale nic takiego się ostatnio nie wydarza i wszystkie znaki na niebie i ziemi dosadnie wskazują, iż kolorowy świat i lekkość bytu na dobre oddaliły się od naszego domostwa. Ja snuję się po domu smutna, zerkając zachłannie na telefon, a biedny W nie dość, ze ma problemy z pewną szalona klientką(nazwaną przeze mnie względem zasług wampirem) to jeszcze nad głową wisi mu kontrola skarbowa, a nowy telefon kupiony na poprawienie humoru został odniesiony do serwisu po 3 dniach!
Dno i trzy metry mułu, amba i padaka!
Z braku logicznych wytłumaczeń spadających ma mnie nieprzyjemności i co tu dużo mówić braku farta rozpoczęłyśmy z E poszukiwanie możliwych przyczyn i niechybnie doszłyśmy do wniosku, że ze stuprocentową pewnością ktoś nam nieżyczliwy rzucił na nas urok i reszta to już smętny skutek! Podobnoż niezawodnym sposobem na odczynianie uroku jest kąpiel w 2 kg soli lub też wypowiadanie frazy:
"Sól tobie w oko, a pomiotło w zęby. Czego dla mnie życzysz, niech do ciebie wróci. Niech tak będzie".
Rozbawiło to nas do tego stopnia, że rzeczywiście odnaleźć w tym można moc terapeutyczną ;DD 

Dodatkowo, z nudów, zajęłam się na powrót gotowaniem.  Z moich ostatnich nowości wspomnę tylko ciastka ze szpinakiem i serem pleśniowym w cieście francuskim-proste i smaczne, ale trzeba jeść natychmiast!


W kolejce czeka jeszcze nie wypróbowana,ale zakupiona polenta. Opiszę jak przygotuję, bo jestem bardzo ciekawa, co tez dobrego można zrobić z tej kukurydzianej kaszki....

czwartek, 23 czerwca 2011

siedzimy czekamy, bedzie dobrze....

Po kompletnym załamaniu nerwowym powoli wychodzi słońce....
Nieśmiało co prawda, ale uznałam, że jak sie nie wali, nie pali, to czym sie tu przejmować, trzeba robić swoje i grzecznie czekać, po wysłaniu ok.60 CV póki co niewiele wiecej moge zrobić...
W jak prawdziwy rycerz dodaje mi otuchy i rozpieszcza niemożliwie.
Ostatnio wybraliśmy się na wycieczkę do muzeum, ale nie było to zwykle muzeum z zakurzonymi eksponatami i paniami o wyglądzie strażniczek więziennych w zakładzie o zaostrzonym rygorze, ale friluftmuseum! Na wolnym powietrzu, w przepięknym parku, zebrano eksponaty dotyczące życia w dawnej Norwegii. Cud, miód i orzeszki!
Nie będę się specjalnie rozpisywać, sami zobaczcie!
Kora brzozowa i ziemia to podobno świetna izolacja...no i do ogródka blisko;)))




Christiania to dawna nazwa Oslo

Drewno i ryby-tego mieli pod dostatkiem, a że z ryb budować sie nie da....


Serdecznie polecam! Było baaaardzo fajnie!