Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 26 stycznia 2012

foto story

A dziś będzie na odwrót, czyli mało tekstu, dużo zdjęć.
W wzruszył sie losem wróbli i sikorek i z pozostałości po stolikach z europalet sklecił w 5 minut karmnik dla ptaków-kategorycznie zabronił mi go pokazywać publicznie( że niby brzydki), ale ptaszkom się podoba;)))











I na koniec wisienka na torcie i rzeczone "jeżyki" z  masy solnej....urocze!





smutnego żółwia po lewej ulepiła autorka ;0

sobota, 21 stycznia 2012

komuno wróć

Podejrzewam, iż nie mam zbyt wielu fanów i nikt nie czuł się zawiedziony tym, ze nie pisałam tak długo. Mój organizm jest w szoku, szoku głębokim. Mam nadzieję, że niebawem będzie się w stanie z niego otrząsnąć, natomiast na chwilę obecna Energia -1000. Pracuje na cały etat, w przedszkolu. Wiecie co to znaczy.
Jednakże są plusy zaistniałej sytuacji. Stałam się trochę ważniejsza. Mam teraz duży wpływ na zajęcia w mojej grupie. Koordynuje zakupy, uczestniczę w tych wszystkich zebraniach pracowniczych i ogólnie czuję się bardziej doceniona. Jako dziecko komuny nie umiem się przestawić na drogie zabawki i korzystanie z dobrodziejstw XXI wieku..."moje dzieci" lepią figurki z masy solnej i kleją mącznym klejem stare gazety- Norwegowie zachwyceni;)))
- To takie twórcze!!!
A juści!! My nie mieliśmy transformersów, za to soli, wody i mąki było pod dostatkiem.....

Zdjęć żadnych nie mam, bardzo mi przykro, za to niebawem odbędzie się odsłona półki po liftingu. Mam nadzieje, ze tym razem się lepiej się wstrzelę w norweski gust i półka sprzeda się w tempie błyskawicznym!

poniedziałek, 2 stycznia 2012

cudo

Muszę, bo się przykleiła gdzieś w okolicy świąt i nie mogę przestać słuchać....posłuchajcie i Wy


Oslo igjen

Po polskich wojażach powrócili my z W do Oslo w nocy z 30 na 31 grudnia. Ponieważ mieszkamy na zapomnianej przez wszystkich dzielnicy( jak komuś mowie, że mieszkam na Høybråten to kwitują to tylko zdziwiona miną i wzruszeniem ramion) musieliśmy czekać godzinę na dworcu, aby dostać się do domu. Rankiem 31 grudnia zaplanowaliśmy zakupy. Niestety po naszej prawie dwutygodniowej nieobecności wszystkie trzy samochody odmówiły posłuszeństwa. W jednym padł akumulator, bo centralny zamek ma migającą diodę, ktora w ciągu dwoch tygodni wyjadła cały prąd....drugi odpalił bez problemu, ale okazało się, że tylne koło zamarzło i się nie kręci, nie pomogły trzy wiadra gorącej wody...czekamy na odwilż;)))Do trzeciego w ogóle nie mogliśmy się dostać, bo zamarzły i zamki i drzwi....Czas mijał, a nam zostało tylko pół godziny, żeby zdążyć do vinmonopolet i zakupić sylwestrowego bąbelkowego winiacza. W końcu ruszyliśmy i jakież było nasze zdziwienie i irytacja, gdy okazało się, ze sklep monopolowy jest zamknięty na sześć spustów!!!Rozumiem wszystkie zakazy i nakazy, ale żeby dorosły człowiek nie mógł sobie kupić szampana na sylwestrowy wieczór?????Szkoda słów!
 

Okazało się również, ze nasi znajomi załapali jakieś przeziębienie i nie bawią się w sylwestra. Cóż nam pozostało? Zrobiłam mała wykwintną kolacyjkę, drinki z palemką i Nowy Rok powitaliśmy puszczając petardy z sąsiadami na podwórku.








Podpalona! W nogiiiii!