Łączna liczba wyświetleń

piątek, 25 listopada 2011

Nowa łazienka!

Nie było mnie jakiś czas, co wcale nie oznacza, że się leniłam i nie chciało mi się pisać...chciało! Tymczasem nie było warunków. Dom wyglądał jak po ataku bolszewików i przez tydzień aby dostać się z punktu A do punktu B trzeba było, z gracją laboratoryjnego szczura, pokonywać masę przeszkód (kartony, szafki łazienkowe, umywalka w przedpokoju itp). Biedny, dzielny W po powrocie z pracy do nocy ciął, kleił, fugował przy akompaniamencie "dobrych rad i pomocnych komentarzy" nadpobudliwej autorki, która skakała wkoło, wierząc głęboko, że robota ani drgnie bez jej pomocy....
Szczęściem w tydzień udało się wszystko skończyć i w końcu można,  nad wyraz luksusowo, zażyć kąpieli- człowiek docenia takie małe przyjemności dopiero w obliczu ich braku....
Voila! Pełen przegląd prac remontowych oraz klasyczne przed i po;)))


Zielona płytka rocznik 75


W i dłuto wkraczają do akcji

Łazienka gotowa na przyjęcie nowych płytek

Nowe, białe kafle 60/30 wybrane przez moi;))


Widać postępy....
Na podłogę poszła czarna, szklana mozaika.....


.....i szara fuga na ścianach i podłodze.

ta da!

tyle na dziś....idę do wanny...;P

czwartek, 17 listopada 2011

renova design reaktywacja

Nie będzie dziś o dzieciach, pogodzie, ani o stolikach- wszystko już wiecie;)
Najprawdopodobniej wybieram się niebawem z wizytą do stolycy naszej Ojczyzny, by zająć się na powrót czymś co uwielbiam, a mianowicie projektowaniem. Koleżanka wraz z partnerem zakupiła chałupę słusznej wielkości w stanie surowym i potrzebuje pomocy przy urządzaniu- strzygę uszami i rytmicznie przytupuje....stan surowy...bajka!
przedstawię zatem kilka moich starych projektów...enjoy




poniedziałek, 7 listopada 2011

Polska, szalone dzieci i oko

Zamarudziłam, wiem, ale już jestem. W międzyczasie (prof. Miodek by mnie ochrzanił za to sformułowanie) byliśmy na chwilkę w Polsce. Trzy dni to stanowczo za mało, żeby się wyluzować i załatwić wszystko co by się chciało, wiec pokrótce- odebranie auta z warsztatu, zakupy, rodzina razy dwa, dentysta, znajomi i wieczorna hulanka po klubach, a potem już tylko hop na prom i po 20 godzinach podroży znów w Oslo.
A w Oslo...od razu po powrocie do pracy i muszę przyznać, że dzieciaki dawno nie dały mi tak w kość jak w zeszłym tygodniu...istne piekło. Wydaje mi się , ze to reakcja łańcuchowa...jedno ma zły humor, zaczepia kolejne, one się denerwują, a potem już tylko wojna na wszystkich frontach....i ja biedaczka w środku tej batalii. Głowa bolała mnie 2 dni i głęboko zastanawiam się nad posiadaniem własnych!








Na koniec jakby tego było mało mój ukochany W wykonywał pewne prace budowlane bez użycia okularów ochronnych( BHP kochanie!!) co zaowocowało uszkodzeniem rogówki, nocną wycieczką na legevakt ( 3 h czekania, załamanie nerwowe i powrót do domu bez porady lekarskiej).  Po dwudniowym siedzeniu w domu z zalepionym jak u śmietnikowego kota okiem nastąpił długo wyczekiwany happy end-cudowne ozdrowienie. Amen