Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 31 maja 2011

kura

W końcu kura domowa z ambicjami, czyli ja, wyściubiła nos z chaty i wybrała sie na tour po przedszkolach. W był moim kierowcą, za co z tego miejsca mu dziekuje, bo Oslo nadal jest dla mnie pełne tajemnic...Pojedziliśmy troszkę i porozmawiałam sobie na miarę możliwości z kierownikami przedszkoli, pozostawiałam CV i rozdałam milion nerwowych uśmiechów. Czuję sie lepiej, nie było strasznie, nawet całkiem przyjemnie...ogłaszam więc czerwiec miesiącem szukania roboty. Musi sie udać!
Tymczasem metaforyczne zdjęcie przedstawiające niejako mnie tęskno spoglądającą przez okno w stronę wielkiego niezbadanego świata.... ;D

niedziela, 29 maja 2011

troszkę o tym, troszkę o tamtym

Hmmmm, od czego by tu zacząć....Po sprzedaży stolika oczywiście wybrałam się  z W na poszukiwanie nowych palet....zajechaliśmy na tereny industrialne...istne paletowe zagłębie....jak dwa małe złodziejaszki pakowaliśmy co lepsze sztuki pędem do auta;) Stolik z palet n.2 jest w trakcie przygotowania, a ponieważ nie ma już -15 st C stanowisko pracy przeniosłam z kuchni na taras, niby wygodniej i można brudzić do woli, jednak tu ciągle pada!!!


Od mojego ojca dostałam czesci starej komody, czy też kredensu, nie jest tego wiele, ale może coś z tych części wykombinuje, niektóre maja piękne zdobienia inne nic specjalnego...ale od czego jest fantazja....żeby bawić się na całego....czy jakoś tak;)))






Nie mam jeszcze pojecia co sie z tego urodzi, mam nadzieję, ze cos ciekawego, dodatkowo fajnie by bylo, gdyby ktos to jeszcze kupił;)
Tymczasem w ogrodzie wszystko zakwitło, a ja nie mam siły na walkę z mleczami....przy odrobinie dobrej woli i fantazji, można uznać, że maja urocze zółte kwiatki... jak się bardzo skupię to nawet działa..;)

poniedziałek, 23 maja 2011

jobb

Tydzień temu rozpoczęłam szukanie pracy. Wysyłam dziarsko CV, no może nie tak bardzo dziarsko, bo denerwuje się nawet jak wysyłam, nie przypuszczam, żeby to było normalne, ale za taką wcale sie nie uważam, wiec wszystko tip top zdaje się....
Wszystko jest tak proste dopóki nie przytrafi się Tobie!


Musi ktoś zadzwonić, a ja muszę zrozumieć co do mnie mówi ktoś! Siostra O opowiadała, że jak szukała pracy tu w Norwegii  to nie poszła na trzy rozmowy kwalifikacyjne, bo nie skumała gdzie i kiedy...Chryste! ja muszę zrozumieć, oko w oko to już sobie poradzę- bułka z masłem, ale telefon mój wróg!

czwartek, 19 maja 2011

Bordet er solgt!!!

Hej, hej radośnie wykręćmy hołubca i bijmy w puchary;)))) stolik z europalet sprzedany, tyle u mnie przestał, ze chyba będę za nim tęsknić...zaraz mu zrobię brata bliźniaka...

środa, 18 maja 2011

17 mai

Wczorajszy dzień był w Norwegii wyjątkowy. Święto narodowe, święto konstytucji z 1814 roku. My też mamy konstytucje, tez mamy święto w maju, jednak nasze polskie jest jakby smutniejsze...  może my Polacy do radości jeszcze nie dojrzeliśmy, za to w pogrzebach nie mamy sobie równych!!!...no nic, małe sprawozdanie fotograficzne, niestety krótkie i mało urozmaicone, bo....szanowna autorka nie naładowała baterii w aparacie, który łaskawie wyładował się po 15 minutach.

Pochód wyrusza z nieznanego mi zupełnie miejsca, następnie jednak posuwa się wesoło Karl Johans Gate ( stanowczo za skompilowana nazwa, na swój użytek nazywam Karl Johans ulicą Długą-mieszkańcy Gdańska się połapią dlaczego;))
"Długa" ciągnie się od dworca głównego do Pałacu Królewskiego i jest wprost stworzona do tego typu spacerków! W pochodzie biorą udział  różnorakie orkiestry, przedstawicielstwa szkół itp. Całość tworzy bardzo kolorowy, roześmiany tłum, powiewający narodowymi flagami.

Najsłodsze były dzieciaki, te kubraczki, czapeczki, buciki.....!!!!ach do schrupania!

Przeszliśmy wiec spacerkiem całą Długą, potem skręciliśmy w Aker Brygge, tam strzelali z armat, i biły dzwony na ratuszu...i co? do domu, a w domu grill, drink....klasyczne wapniackie rozrywki....niedługo jeszcze elektryczny kapeć!

sobota, 14 maja 2011

syf

Uwierzycie??? wcięło mi posta, zamieszanie jakieś było na bloggerze i dziś zaglądam, a nowego posta brak....nie lubię, zdecydowanie nie lubię!

środa, 11 maja 2011

Kafekroken cd

Pamiętacie jak mówiłam, że zapyziała knajpa tuż pod moim domem zamienia sie latem w tętniące życiem miejsce??No to doczekałam się i w końcu mogę to udowodnić;)
Nic się nie spodziewając poszłam jak codziennie na zakupy do Kiwi( przy okazji jak zawsze pogadałam sobie z moim adoratorem ok.45 letnim kasjerem). Od razu zauważyłam, że coś się święci, pod Krokenem tłum ludzi, mikrofony rozstawione, nagłośnienie również, okoliczne żury przygotowane (przynajmniej dwa schłodzone  piwka na głowę). Chwytam zakupy pod pachę i w te pędy do domu po aparat!


Zaskakujące są tu takie eventy, nie mam  pojęcia kto to organizuje, dla kogo, po co, ale trzeba przyznać, że jest to fajne. Pokazuje się wszem i wobec osiągnięcia jakiegoś okolicznego klubu sportowego, tudzież świetlicy, przez to być może tworzą się lepsze więzi w małej społeczności, następuje jakaś integracja.
Jako "typisk polsk kvinne" po prostu nie ogarniam, bo w Polsce nie znane mi były podobne atrakcje.


Z bardziej przyziemnych spraw odwiedziły mnie przedwczoraj dwa jeże, zapewne obu płci i zapewne w celu znalezienia lokum na rozpoczęcie prokreacji. Ulokowały się gracko pod schodami i nie pogardziły  lekko wyschniętym jabłkiem...czyli swojaki nie rozpuszczone jeszcze....


No i pomalowałam pokój, a właściwie jedna ścianę, efekt zaprezentuje, ale nie dziś- słowami Scarlet "pomyślę o tym jutro"

Na tapczanie siedzi...

Mam tyle historii do opowiedzenia, że ach, tyle ciekawych rzeczy się ostatnio wydarzyło.....ale mam lenia. Głowa mnie boli, chodzę marudząc jak stara Matysiakowa....mam nadzieje, ze wieczorem wstąpi we mnie nowy duch i wysmażę soczystego, świeżutkiego posta...obaczym;)
póki co raczej tak..--->

niedziela, 8 maja 2011

wiosenne szaleństwa

Ufff, wpadliśmy z W w typowe wiosenne szaleństwo, czyli mycie, sprzątanie, cięcie, malowanie, wyrzucanie, kupowanie etc. Od przyjazdu zdążyliśmy posprzątać ogródek,  umyć i pomalować tarasy(górny i dolny), a także załapały się na mycie jeszcze dwa okna. Robota paliła się w rekach, uśmiech nie schodził z twarzy, a w tle unosiło się zachłanne sapanie...więcej więcej....
Wszystko ma być przygotowane na sezon jakbyśmy co najmniej mieli gościć szacownego króla Haralda, a tymczasem nikt specjalnie na wizyty się nie zapowiedział ( wpadnie jedynie siostra W z nowym narzeczonym )
Ogródek póki co jest w stanie opłakanym, ale jutro przewidywana jest wycieczka na wysypisko, gdzie o dziwo za darmo! można wyrzucać odpady naturalne....zacieram ręce i strzygę uszami jak rumak.
I teraz dochodzimy do kolejnego kroku ulepszania skromnej chatki polskich emigrantów-kolory.
 Zanim W  zaprosił mnie do Oslo pierwszy raz, przezornie i przewidująco zrobił mały remoncik(trafiając w miejsce syficzne robię w tył zwrot)...dwa lata temu wszystko wyglądało uroczo i świeżo jak szczypior na wiosnę.
Teraz jestem już trochę znudzona i fioletowa ściana definitywnie musi zniknąć. Wzięłam kilka próbników kolorów i zastanawiam się, choć chyba mam już swojego faworyta...
Co myślicie?

czwartek, 5 maja 2011

powrót na orbitę

E ma racje, Święta są niby fajne, ale jednak nie do końca. Najgorsze jest to, ze fatalnie wybijają z rytmu, w moim przypadku nie z rytmu pracy, ale nawet myślenia o niej!
Nie było nas dwa tygodnie!!! Wrócilim wczoraj i jestem przeszczęśliwa, to chyba mało patriotyczne i trąci lekką ściemą, ale tu jest mój dom. Nie mam innego.
Przez pierwsze kilka dni czeka mnie kilka zadań organizacyjno- porządkowych, a potem to już tylko szukanie pracy, szukanie pracy i szukanie pracy....

środa, 4 maja 2011

Velkommen tilbake!

Przepraszam moi drodzy!
Podróże jednak nie zawsze sprzyjają rozbudowanym wpisom.

Ale teraz znów przy ulubionym monitorze, ulubionej klawiaturze i w końcu bądź co bądź w domu!!!!!