Nic się nie spodziewając poszłam jak codziennie na zakupy do Kiwi( przy okazji jak zawsze pogadałam sobie z moim adoratorem ok.45 letnim kasjerem). Od razu zauważyłam, że coś się święci, pod Krokenem tłum ludzi, mikrofony rozstawione, nagłośnienie również, okoliczne żury przygotowane (przynajmniej dwa schłodzone piwka na głowę). Chwytam zakupy pod pachę i w te pędy do domu po aparat!
Zaskakujące są tu takie eventy, nie mam pojęcia kto to organizuje, dla kogo, po co, ale trzeba przyznać, że jest to fajne. Pokazuje się wszem i wobec osiągnięcia jakiegoś okolicznego klubu sportowego, tudzież świetlicy, przez to być może tworzą się lepsze więzi w małej społeczności, następuje jakaś integracja.
Jako "typisk polsk kvinne" po prostu nie ogarniam, bo w Polsce nie znane mi były podobne atrakcje.
No i pomalowałam pokój, a właściwie jedna ścianę, efekt zaprezentuje, ale nie dziś- słowami Scarlet "pomyślę o tym jutro"
♥
czekam na ścinę z wypiekami na licu !
OdpowiedzUsuń