Łączna liczba wyświetleń

sobota, 19 lutego 2011

wieża Babel

Dzień skurczył sie jak wełniany sweter we wrzątku...rozpoczęłam nowy kurs norweskiego...
Codziennie od 12 do 16 staję się dzielną adeptką wiedzy...A na kursie istna wieża Babel....Polacy( w większości), a do tego Algierka, dwie Serbki, Niemka, Filipinka, Białorusinka i inni, których narodowości nie pamiętam.Jest wesoło. Poza tym fakt, iż każdy mówi innym językiem zmusza naturalnie do używania norweskiego, czyli kjempefint, o to chodziło.
Nauczycielką jest Norweżka o fizjonomii i ubiorze katechetki z lat 90...włosy do pasa ściągnięte w kitek z drewnianą klamrą, fioletowe swetry, sandały i skarpety z froty..... Pani owa jest tym niemniej niezwykle zaangażowana w swoja prace i co tu dużo mówić, daje nam niezły wycisk!!Codziennie dostajemy kilkanaście stron pracy domowej...uuuf da.
Zobaczymy co z tego będzie...mam nadzieje niebawem rozmawiać koncertowo...jak autochton!!!

2 komentarze: